Projektujemy procesy, z których wynika forma – 
wywiad z Tomkiem Rygalikiem

Tomek Rygalik, projektant, założyciel Studio Rygalik, wykładowca akademicki, opowiada o przebiegu unikalnej inicjatywy „Przyszłość sofy tapicerowanej”, która jest wynikiem współpracy polskiej marki Nobonobo z Wydziałem Wzornictwa Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Projektowanie sofy przyszłości to duża odpowiedzialność, ale także możliwości. Jaki cel wyznaczyliście uczestnikom wspólnego projektu ASP i Nobonobo? Jaka jest recepta na udany projekt?

Projekt powstał w ramach Pracowni Projektowania, którą prowadzę na Wydziale Wzornictwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. W odróżnieniu od konkursów projektowych w których uczestnicy nie są sprzężeni z faktycznymi potrzebami marek i patrząc z zewnątrz nie mając okazji wejść w dialog, zorientować się dogłębnie choćby w dostępnych technologiach lub w motywacjach do konkretnego zadania projektowego, tutaj postawiliśmy na bliższe poznanie zaangażowanych młodych projektantów, którzy w mojej pracowni studiują, z firmą Nobonobo – producentem zaawansowanych wzorniczo i jakościowo sof i mebli tapicerowanych. Jako juror konkursowy często mam okazję oglądać prace utalentowanych, młodych projektantów, które są często bardzo dobre, ale nie odpowiadają na faktyczne potrzeby firm. W tym przypadku, dzięki zacieśnieniu współpracy i wizycie w fabryce, uczestnikom udało się stworzyć wiele bardzo wartościowych i trafiających w filozofię marki projektów.

 

Zadaniem w tym projekcie było stworzenie sofy przyszłości, zgodnej z ideą gospodarki obiegu zamkniętego. Jak wiemy, żyjemy w świecie, w którym nadprodukcja i nadkonsumpcja doprowadzają naszą planetę do katastrofy klimatycznej. Studenci mieli się zastanowić, jak w związku z tym projektować produkty przyszłości, które spełniają oczekiwania odbiorców – walory estetyczne, komfort, funkcjonalność itp. – a jednocześnie nie są zagrożeniem dla środowiska naturalnego.

Które z elementów procesu projektowego sprawiły biorącym udział w projekcie największe trudności? 

Świadomość wyzwań współczesności jest mocno zakorzeniona w młodym pokoleniu projektantów. Mi przyświeca idea projektowania na wskroś, inside-out, czyli szukania rozwiązań, dla których forma staje się zwieńczeniem, efektem decyzji projektowych dotyczących wyboru materiału, technologii, konstrukcji, wypełnienia – te aspekty sprawiły wiele trudności. To jest projektowanie całego procesu powstawania produktu, a nie tylko formy zewnętrznej. Złożoność tych wyzwań i konieczność przemyślenia całości była bardzo wysoko podniesioną poprzeczką, którą ci młodzi projektanci przeskoczyli – udało im się w ciągu paru miesięcy wykonać trudne zadanie. Projekty były przemyślane pod kątem tego, jak sofa jest zbudowana i z jakich elementów się składa – to jest kluczowe z punktu widzenia wprowadzenia produktu w obieg zamknięty – co się stanie, kiedy przestanie być już przedmiotem użytkowym, trzeba ją będzie naprawić, rozłożyć na czynniki pierwsze, powtórnie przetworzyć jej komponenty – przedłużyć jej cykl życia, albo zamknąć go i otworzyć nowy. Studia magisterskie, którym obecnie nadaję kierunek mają charakter konceptualny, poszerzający dziedzinę projektowania, podczas gdy na studiach licencjackich są praktyczne zadania projektowe. A to wyzwanie jest gdzieś pomiędzy – uczestnicy musieli stworzyć konkretny produkt, biorąc pod uwagę wyzwania współczesności, dlatego zależało mi, żeby pracować ze studentami studiów licencjackich, ale na ostatnim etapie, tuż przed dyplomem, kiedy świadomość projektowania i wyzwań są na bardzo wysokim poziomie. To była idealna grupa do przeprowadzenia tego projektu.

Czy stylistyka zaprezentowanych prac była zbliżona do estetyki Nobonobo? A może zaskoczyły Was jakieś nieszablonowe pomysły?

Charakter wizualny był wynikiem idei na nowe konstrukcje oraz odpowiedzialnie użyte materiały – ta estetyka ma charakter bardzo powściągliwy, podczas gdy dla marki meblarskiej produkt powinien być wyrazisty. To było trudne wyzwanie, żeby mimo restrykcyjnych zasad projektowania odpowiedzialnego – gdzie nie ma miejsca na tzw. „projektowy tłuszcz”, użyty jedynie dla efektu wizualnego – rzetelnie odpowiedzieć na zadanie. Uczestnikom udało się dojść do rozwiązań, które mają charakter unikalny, a estetyka jest sprzężona z odpowiedzialną racjonalnością. Studentom udało się stworzyć projekty, które budzą emocje – to duża zasługa uczestników i ważna cecha projektantów przyszłości, którzy nie będą tworzyć dla samej ekspresji formy i stylizacji, tylko będą robić to w sposób odpowiedzialny. Projekt pokazał, że da się robić rzeczy ekscytujące, podążając w odpowiednim, odpowiedzialnym kierunku.

Jakie wartości z takiego projektu czerpie partner, w tym przypadku marka Nobonobo?

Przede wszystkim partner ma okazję do badań i rozwoju, eksploracji tego, co staje się istotne w kontekście produkcji zaawansowanych wzorniczo i jakościowo produktów, zarówno dziś, jak i w przyszłości. To istne laboratorium eksperymentów, w ramach którego powstaje dużo ciekawych, potencjalnych rozwiązań, na bazie których można budować przewagę konkurencyjną na rynku. Druga wartość, to kontakt z młodzieżą – projektantami i świadomymi klientami. Młode pokolenie pokazuje, jak w przyszłości klienci i projektanci będą myśleć o designie, produktach do wnętrz – to są przedstawiciele przyszłej grupy docelowej. Po trzecie, niektóre z tych projektów mogą być wdrożone do produkcji, są gotowymi wzorami użytkowymi. Dochodzi do sytuacji, w której projekt studencki staje się produktem rynkowym – to bardzo rzadkie nie tylko w naszym kraju. Nieskromnie przyznam, że na przestrzeni trzynastu lat, w ramach pracowni, którą prowadzę, udało się to wiele razy. Tym razem także jeden z projektów został wybrany przez partnerską firmę i zostanie wdrożony do produkcji, jako wartościowy, ważny produkt w portfolio marki. Wybranie jednego z projektów przez markę Nobonobo i wdrożenie do produkcji, to ogromne wyróżnienie i sukces.

Jak oceniasz poziom prac?

Biorąc pod uwagę trudność wyzwania, poziom był naprawdę wysoki. Umiejętność poradzenia sobie z tak złożonym problemem, jakim jest tworzenie nowego produktu – a przecież każda nowa rzecz przyczynia się do powstawania śladu węglowego czy rosnącej góry śmieci, która jest poza naszym polem widzenia, ale jednak realna – jest niezwykle cenna. Dla młodych ludzi taka odpowiedzialność i fakt, że muszą się zmierzyć z tym, do czego doprowadziły poprzednie pokolenia, jest czymś trudnym. To jest wyzwanie dla tych, którzy mają nie tylko warsztat i świadomość projektową na wysokim poziomie, ale też są wrażliwi na aspekty społeczne, klimatyczne, w kontekście których przyjdzie im pracować na co dzień. Uczestnicy stanęli na wysokości zadania, był to dobry krok w stronę świadomego, odpowiedzialnego projektowania.     Cieszę się, że właściciele marki podjęli taki krok oraz że studenci zmierzyli się z tym wyzwaniem – takich wyzwań czeka ich w przyszłości jeszcze więcej.

I na koniec pytanie odnośnie do Twoich projektów – czy udało Ci się stworzyć swoją wymarzoną sofę?

Cały czas się uczę i rozwijam. Moje pierwsze siedzisko, zaprojektowane w 2005 roku, nie miało żadnych komponentów w środku, był tylko tym, co widać na zewnątrz – dość szczęśliwie otarłem się o ideał. Od tamtych czasów nieustannie staram się znaleźć lepszą ideę na to, jak skonstruowany jest mebel, biorąc pod uwagę coraz bardziej zaawansowane wytyczne odpowiedzialnego, holistycznego projektowania. Są one ważne nie tylko w meblarstwie, dlatego też współtworzę,  interdyscyplinarną platformę współpracy Design Nature, w ramach której badamy świat wokół nas i wymyślamy go na nowo pod kątem gospodarki obiegu zamkniętego.     Również jako szef studiów magisterskich na Wydziale Wzornictwa pod hasłem „Projektowanie jutra” realizuję te postulaty.